Z mojego letargu obudził mnie piski i krzyki. Przeraziłam się. Natychmiast otworzyłam oczy. Nagle poczułam szarpnięcie i uderzenie. Moja głowa odbiła się od deski rozdzielczej. Nie wiedziałam co się stało. Widziałam tylko jak Ania coś do mnie mówi, potem znów poczułam szarpnięcie, dalej nic nie pamiętam...
Perspektywa Ani
Za 3 kilometrów miał być zjazd na stację benzynową, więc chciałam obudzić Olę, bo chciała poprowadzić auto. Zaczęłam szarpać jej lewę ramię. Wtedy nie zauważyłam jak jadąca przed nami ciężarówka gwałtownie zahamowała. Próbowałam hamować, ale bez skutku. Zaczęłam krzyczeć. Uderzyłyśmy w tył samochodu ciężarowego. Walłam się o kierownice, a moja prawa ręka zgięła się w pół i zahaczyła o biegi. Krzyknęłam z bólu. Zauważyłam, że Ola się nie rusza i ma rozwaloną głowę. Mówiłam do niej, ale nic nie odezwała. Po chwili poczułam jakby coś w nas walło. Przekręciłam lekko głowę, aby spojrzeć w lusterko. W tył Olki mercedesa stuknęła biała mazda. Gadałam do przyjaciółki, ale ona nic się nie odzywała. Chciałam zadzwonić po pogotowie, ale nie wiedziałam gdzie jest mój telefon, a na dodatek ręka bolała mnie niemiłosiernie. Powoli wygramoliłam się z auta przy pomocy jakiś ludzi. W tle można było usłyszeć syreny. Rozejrzałam się wokół. Istna masakra. Maska Oli auta jest wgnieciona w ciężarówkę, podobnie jest z bagażnikiem, tylko on jest mniej uszkodzony.
- Proszę ze mną do karetki.-złapał mnie za zdrowe ramię pan w czerwonym ubraniu.
- Stop!-krzyknęłam. - W tym aucie jest moja przyjaciółka. Ma rozwaloną głowę i nic nie mówi. Błagam pomóżcie jej. Proszę!- zaczęłam błagać i łzy leciał po moich policzkach.
- Moi koledzy już się nią zajmią, a panią proszę ze mną do karetki. pojedzie pani z nami do szpitala na badania.
- A Ola?! A ona to co?! Nie zabierzecie jej/!- wykrzyczałam.
- Spokojnie, jak pani już mówiłem nią zajmią się koledzy z drugiej karetki. Spokojnie jest w dobrych rękach. Nic się jej nie stanie.-odparł w stoickim spokoju sanitariusz. Poszłam razem z nim do karetki, w której zawieźli mnie do szpitala. Po drodze lekarz wypytywał mnie czy choruję na coś i co mnie boli. Odpowiedziałam na i w ciszy dojechaliśmy pod budynek szpitala. Tam mnie wprowadzono i od razu znalazłam się na Izbie Przyjęć. Pielęgniarka posadziła mnie na wózek i zawiozła do pokoju gdzie jest robione prześwietlenie. Z tego co się dowiedziałam w karetce jest to prawdopodobnie złamanie otwarte kości promieniowej i zwichnięcie stawu łokciowego, ale lekarz ortopeda wolał się upewnić. Po chwili przyszła po mnie pielęgniarka i zostałam zawieziona do salki ortopedy.
- Miała pani dużo szczęścia, pani Aniu. z takich wypadków ludzie wychodzą dużo gorzej. Tak jak przypuszczaliśmy jest to zwichnięcie stawu łokciowego i złamanie otwarte kości promieniowej. Teraz zostanie pani poddana zabiegowi, który nastawi pani złamaną kość. Proszę tutaj podpisać, że wyraża pani zgodę na zabieg.-doktor wskazał palcem miejsce na białej kartce.
- Dobrze.-złożyłam podpis.- Mam do pana pytanie. Czy wiadomo już co z moją przyjaciółką, która była razem ze mną w aucie.
- Niestety nie odpowiem pani na to pytanie, gdyż nie wiem. Musiałaby pani zapytać się pielęgniarki.
- Dziękuje.
Lekarz zawołał pielęgniarkę, która miała mnie zawieźć na blok operacyjny.
- Przepraszam, czy wiadomo co z Aleksandrą Rukcją? To moja przyjaciółka, która była ze mną w aucie.
- Karetka już z nią jedzie. Strażacy nie mogli jej wyciągnąć z samochodu.
- Rany Boskie, aby się jej nic nie stało.
- Nic się jej nie stanie. Jest w dobrych rękach.
- A mogę zadzwonić do jej brata jeszcze przed operacją?- zapytałam. Musiałam jak najszybciej poinformować Kacpra, aby się nie martwił.
- Dobrze, ale szybko. Nie wiedziałam gdzie mam telefon. Obmacywałam się, po czym znalazłam ją w prawej kieszeni spodni. Szybko weszłam w spis kontaktów i wybrałam numer Kacpra. Po chwili usłyszałam kobiecy głos.
- Słucham?
- Kacper to ty?- zapytałam się.
- Nie tu Julka przy telefonie. Kacper usypia Marcinka. Co się stało?- Julka to żona Kacpra. a Marcinek to ich 4 miesięczny synek. Wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam jej co się stało.
- Ania spokojnie zaraz będziemy jechać. Marcina zawieziemy do moich rodziców i jedziemy do was. Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Mam nadzieję. Muszę kończyć, bo wjeżdżam na blok. Tylko jedźcie powoli.
- Dobrze, nie martw się.
Rozłączyłam się i oddałam telefon pielęgniarce. Wjechałyśmy do pomieszczenia, gdzie od razu zostałam przebrana i położona na łóżko operacyjne. Modliłam się, aby Oli nic nie było, i aby moja operacja przebiegła pomyślnie. Podano mi narkozę.
- Pani Aniu. Liczymy do dziesięciu.
- Jeden, dwa, trzy...- film mi się urwał.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem i już będę:) Odpoczęłam na wakacjach, ale mój stan fizyczny jest tragiczny:( borykam się z bólem górnej części pleców:( ale daję rade:) jakoś żyje:)
Uzupełnię braki w postaci komentarzy i obiecuje poprawe.
Co się stanie Oli? Czy ktoś się jeszcze dowie o tym wypadku?
Czekam na wasze opinie w komentarzach. Pozdrawiam :*
No wlasnie! Co jest Oli :< Nie trzymaj w takiej niepewnosci ;p
OdpowiedzUsuńZycze szybkiego powrotu do pelnego zdrowia, wiem co znacza takie bole plecow ;) pozdrawiam.
Zapraszam na 11 ;)
Usuńhttp://nadziejazyjwniejtrwaj.blogspot.com/2014/07/rozdzia-11.html
Świetny rozdział, czekam na kolejne epizody! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA SPAM...
Baaaaaardzo gorąco zapraszam Cię na mojego nowego bloga! :)
Zapoznaj się z zakładką "Bohaterowie", a w wolnej chwili przeczytaj PROLOG! :))
http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
Czy Aleksandra zrozumie, że to co było, już nie wróci? :)
Wszystkiego dowiesz się w następnych rozdziałach. :)
ZAPRASZAM! :*
ps. Pamiętaj, że każde słowo jest bardzo motywujące! :*
Nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 60 rozdział.
Pozdrawiam ;*
Zapraszam do siebie na 63.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam na 64 rozdział i także na
OdpowiedzUsuńhttp://after-years-of-meeting.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*